Lubimy jeździć do Siedlec. Bo blisko (nie to co z Krakowa), bo bezproblemowo z akredytacjami, bo dobre jedzenie (restauracja Lukrecja przy hotelu).
Byliśmy tam w lecie (sierpień - porażka w końcówce 2:1), w zimie (grudzień - niespodziewane zwycięstwo za Lipeckiego 3:0), teraz przyszedł mecz na wiosnę.
Weekendowa ładna pogoda sprawiła iż "procedurę wyjazdową" rozpoczęliśmy z samego rana. Porządne śniadanie i wyprawa do ogrodniczego w Kobyłce (metropolia pod Warszawą). Na sam mecz wyruszamy też wcześnie, żeby ogarnąć tematy kulinarne przed meczem).
Restauracja Lukrecja to jedna z najlepszych na kibicowskim i nie tylko kibicowskim szlaku. Już chociażby dlatego miło tam jechać, szczególnie że knajpa jest przy stadionie. Można więc jeszcze wznieść toasty mocniejszymi trunkami. Dominują życzenia zwycięstwa Blance w Eurowizji, a Hutnik tym razem schodzi na drugi plan.
Przynajmniej do samego meczu, bo ten okazał się intrygujący. Hutnik dobrze się bronił i wyprowadzał ciekawe akcje. Jedna z nich zakończyła się celnym trafieniem Patryka Kielisia. Na tablicy świetlnej wyświetlił się wynik 0:1 i nazwisko strzelca. I zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Ławka rezerwowych i miejscowa publika z pretensjami do sędziego wywołali pierwszym na tym szczeblu rozgrywek wirtualny VAR. Rzekomo na początku akcji bramkowej sędzia dotknął piłki i powinien być rzut sędziowski. Ku zdziwieniu Hutników sędzia wbrew przepisom anulował uznanego gola. Tym samym zaistniał pierwszy w historii VAR na tym poziomie rozgrywek. Skandal.
Sprawiedliwości powinno stać się zadość w drugiej połowie, ale silny strzał Miłosza Drąga z linii bramkowej wybił zawodnik gospodarzy.
Po 60 minucie Hutnik wyraźnie opadł z sił. Czego jak zwykle nie zauwazył śląski strateg stulecia, który pierwszej zmiany dokonał w 91 minucie - napastników zamieniał akurat gdy Hutnik mial rzut rożny - ot logika.
W efekcie drugi raz remisujemy bezbramkowo z Pogonią Siedlce. Wynik przybliża nas do utrzymania, a obie drużyny pozbawia marzeń o włączeniu się do pościgu za strefą barażową.
Z niesmakiem pakujemy się do auta i wyruszamy w drogę powrotną. Tą sobie umilamy GP na żużlu. A wieczorem organizujemy ostry melanż przy konkursie Eurowizji. Wkurwienie głosowaniem ekspertów dorównuje nastawieniu do sędziego meczu w Siedlcach. Na zakończenie imprezy dozujemy sobie jeszcze Zagiętych na Hutnika, z którego to programu mamy niezłą bekę i to nie z powodu spożywanego alkoholu.
Dużo wskazuje iż jest to ostatni nasz wyjazd w tym sezonie, bo niedzielny Stomil przegrywa z komunią, rezerwy Wrocławia przegrają z zakończeniem ekstraklasy, a na Znicz to już chyba nikomu się zwyczajnie nie będzie chciało jechać i zgaśnie przez nas niezauważony.
コメント